<em>„Nagi pistolet”</em> to film, którego Ameryka potrzebuje teraz


Niech żyje błogo głupia komedia dla dorosłych! Mam wrażenie, że minęły wieki, odkąd Hollywood był naprawdę podekscytowany pomysłem wygłupów w piaskownicy slapsticku z gagami o wypchanym bobrze i błyskotliwymi żartami w stylu „Nie mów mi Shirley”. I śmiem twierdzić, że wszyscy coś straciliśmy w ich nieobecności – coś, co, przynajmniej dla mnie, wydaje się równie ważne jak tlen. Jednym słowem, to coś jest zabawą .
Nie twierdzę, że chodzenie do multipleksu jest teraz nudnym obowiązkiem. To wciąż najlepszy (legalny) sposób na rozrywkę przez kilka godzin za mniej niż dwadzieścia dolców. Ale wszyscy jesteśmy tak zajęci próbami zrozumienia, co wydarzyło się w prequelu do sequela, który oglądamy, lub w którym etapie Marvel Cinematic Universe się znajdujemy, że pójście do kina może wydawać się pracą domową. Dlatego nowy film Liama Neesona, błogo głupi reboot Nagiego pistoletu , może być właśnie filmem, którego Ameryka teraz potrzebuje. Nie jestem pewien, jak ani dlaczego Neeson dodał kamienną twarz do swojego zestawu umiejętności ekranowych, ale jestem zachwycony, że to zrobił, ponieważ może to być najbardziej ekscytujące odkrycie z letniego sezonu filmowego 2025 .
Nie tak dawno temu film taki jak Naga Broń pojawiał się dość regularnie. Parodie gatunku Rat-a-tat, takie jak Top Secret!, Hot Shots! i różne części Austin Powers, były misternymi machinami Rube'a Goldberga z najlżejszym szeptem fabuły, by scementować grad żartów z przejeżdżających samochodów. Patrząc wstecz, widzę teraz, że wszyscy braliśmy te filmy za pewnik. Po prostu zakładaliśmy, że zawsze będą częścią ekosystemu celuloidu. To była wspaniała era, kiedy zupełnie obcy sobie ludzie spotykali się w cichym mroku kina z jedynym celem obcowania z innymi ludźmi, śmiejąc się do rozpuku jak kompletni idioci. Lata 70. dały nam filmy Mela Brooksa i Monty Pythona. Lata 80. przyniosły CZYTELNIK!, Nieoczekiwana zmiana miejsc i Fletch. A lata 90. zaserwowały Jima Carreya z dodatkiem braci Farrelly. Ale od czasów świetności Judda Apatowa i Rona Burgundy'ego na początku XXI wieku, wielkie, głupie komedie – zwłaszcza te trwające krócej niż 90 minut – zniknęły z ekranów kin. Gdzie się podziały? Dlaczego się podziały? Na szczęście sierżant Frank Drebin Jr. zajmuje się tą sprawą.

Stosunek udanych i chybionych zagrań w kontynuacji Nagiej Broni jest imponująco wysoki.
Kiedy Leslie Nielsen po raz pierwszy pokazał swoją odznakę oddziału policyjnego na dużym ekranie w filmie Nagi pistolet z 1988 roku, istniała oszałamiająca rozbieżność między widokiem siwowłosego aktora o donośnym głosie, który wyglądał jak lekarz rodzinny, a figlarnym rozcięciem, który dosłownie zniżyłby się do czegokolwiek dla śmiechu, czy to oznaczało wślizgnięcie się w pełną prezerwatywę przed seksem, czy zapomnienie o zdjęciu mikrofonu przed udaniem się do pisuaru. Nielsen przeszedł przez szeregi filmów klasy B jako poważny, choć niedoceniany, aktor. Ale kiedy dopuszczał się wielkiej kradzieży co sekundę, gdy był na ekranie w arcydziele Zucker-Abrahams-Zucker z 1980 roku pt . Pilot! otworzyła się przed nim nowa ścieżka kariery. W końcu zaczęto go traktować poważnie... dzięki byciu głęboko niepoważnym. Ironicznie, to był punkt zwrotny, który w końcu uczynił go gwiazdą filmową.
Liam Neeson nie musi się martwić o zostanie gwiazdą filmową. Już nią jest. Ale to samo odłączenie, które tak doskonale sprawdziło się u Nielsena, działa na Irlandczyka z taką samą magią. Przez całą swoją karierę Neeson przeskakiwał przez niezliczone wcielenia — ciężki gatunkowo, stoicki bohater kostiumowy, romantyczny główny bohater, Oskar Schindler, kolejne bohaterstwo kostiumowe i wreszcie wszechobecny mściciel akcji AARP, z którym nie chciałeś zadzierać. Prawdopodobnie nie jestem jedynym, który martwił się, że jego najnowsza ekranowa osobowość, widziana w Taken , The Commuter , Non-Stop itp., stanie się jego ostateczną, definiującą szufladką. Ale komedia gonzo Nagiej broni pasuje do niego jak garnitur szyty na miarę. Kto by pomyślał? Cóż, każdy, kto był świadkiem jego bezczelnych, autodeprecjonujących cameo w The Simpsons i w Ted 2 , właśnie ten. Mimo wszystko nowy film Naked Gun potrafi wywołać zaskakujące, radosne dreszcze emocji.
Współautorem i reżyserem jest Akiva Schaffer z The Lonely Island (sprawdź jego niedoceniony klejnot z 2016 r. Popstar: Never Stop Never Stopping , natychmiast!), nowy Nagi pistolet radośnie pochyla się nad swoim szalonym idiotyzmem. Neeson gra syna Franka Drebina Nielsena (z mile widzianą pomocą Paula Waltera Hausera jako syna Eda Hockena George'a Kennedy'ego). Jest nieświadomym niczego detektywem w LAPD i ma talent do ledwo zauważania, gdy wokół niego wybucha piekło — bezradne oko wirującego huraganu. Kalambury są często tak złe, że są świetne, a większość chaosu skórek od banana widać z odległości mili. Ale chociaż jest mnóstwo żartów, które wywołują jęk zamiast szczerego chichotu, stosunek trafień do chybień jest imponująco wysoki. To godny następca. Frank Sr. byłby dumny.

Nowy Nagi Broń istnieje tylko po to, by Frank Neesona mógł być kompletnym głupkiem. I to wcale nie jest złe.
Fabuła, o ile w ogóle istnieje, polega na tym, że Drebin Neesona bada pozornie rutynową śmierć bystrego inżyniera w wypadku samochodowym. Frank podejrzewa przestępstwo. Ale jego tępy brak samoświadomości (nie wspominając o orgii zniszczenia, którą nieświadomie pozostawia za sobą) sprawia, że zostaje odsunięty od sprawy. Neeson przygotowuje ośmiodaniowy posiłek z buntu Franka wobec autorytetu. Jest jak skrzyżowanie Brudnego Harry'ego z Wiluśem E. Kojotem. Nie zajmuje mu więc dużo czasu, by stać się samotnikiem i dalej węszyć po godzinach. Ślad okruchów chleba prowadzi go do Richarda Cane'a (Danny Huston), złowrogiego przedsiębiorcy technologicznego z Muski, który zatrudnił ofiarę wypadku samochodowego. Po drodze łączy siły (i więcej, mrugnięcie okiem) z siostrą ofiary, graną z pustą, zadyszaną perfekcją przez Pamelę Anderson.
Mistrzowski plan Cane'a polega na uwolnieniu toksycznego gazu bojowego, który zamieni ludzkość w zgraję bezprawnych, pierwotnych bestii, pozostawiając cywilizację do odbudowy przez izbę gwiazd białych, męskich prezesów. Ale do tej pory już zgadłeś (słusznie), że nic z tego nie ma najmniejszego znaczenia. Nowy Nagi Broń istnieje wyłącznie po to, by Frank Neesona mógł być kompletnym głupkiem, tłuc mnóstwo porcelany i dzielić się swoimi najgłębszymi teoriami fanów na temat Buffy, postrachu wampirów i Seksu w wielkim mieście . Osobiście powiedziałbym, że najbardziej satysfakcjonującym momentem filmu było oglądanie, jak nominowana do Oscara gwiazda Listy Schindlera wypowiada kwestię: „Tutaj jest napisane, że dostałeś 20 lat za śmiech mężczyzny... to musiał być niezły żart”. Jeśli chodzi o bon moty , to nie jest to Oscar Wilde. Ale to nie sprawia, że jego absurdalność jest mniej kunsztowna.
esquire